Autor |
Wiadomość |
Basiek |
Wysłany: Pon 23:00, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
:DDDD o tak....
Alleluja! Amen!
A tak sobie pomyślałam, że w końcu oni też nad nami trochę pracują i dla siebie - wychowują dzieci, które im zostały powierzone I jeśli współpracuje się z łaską, to i czasem owoców można skosztować )) |
|
 |
karher |
Wysłany: Pon 9:33, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
cierpliwości to ponad wszystko  |
|
 |
Basiek |
Wysłany: Nie 23:10, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
No tak... "oczywista oczywistość" - i dziękować Bogu za ich obecność, i prosić żeby im sił i cierpliwości nie zbrakło  |
|
 |
emaus |
Wysłany: Nie 17:51, 04 Sty 2009 Temat postu: |
|
tak jak piszesz: trzeba się przełamać, zaufać, czasem odstawić swoje lęki na bok.
Ale jedno co najważniejsze: za tych kapłanów też trzeba nam się bardzo mocno modlić. |
|
 |
Edyta94 |
Wysłany: Nie 22:44, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
Dzieki mojemu kierownikowi teraz to sie ciesze zyciem bo to on wlasnie mi pomogl powrocic do Boga teraz w kazdej chwili kiedy jest taka potrzeba znajdzie dla mnie czas na rozmowe i wciaz wspiera po kazdym upadku, niby tak nie wiele ale naprawde dla mnie duzo znaczy, teraz tylko dziekuje Bogu ze takiego ksiedza postawil na mojej drodze
Czasami trzeba sie przełamac, zaryzykowac i zaufac. |
|
 |
Basiek |
Wysłany: Nie 22:16, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
Chwała Panu!
Karher napisała wcześniej, że tu akurat wszelkie obawy najbardziej Złego cieszą... ale... dotknęłaś kolejnej bardzo ważnej sprawy: "a tu musiałabym sie calkowicie otworzyc na drugiego czlowieka i mu zaufac".
Kiedyś spotkałam się z określeniem "spowiedź śmietnikowa" - brzmi strasznie w odniesieniu do tak wspaniałego sakramentu, ale doskonale obrazuje, jak można go traktować... Idę sobie z kubełkiem śmieci, wywalam to wszystko do śmietnika... i tyle (( i nic więcej się nie dzieje.
Ale jeśli jest otwarcie, i zaufanie, i chęć regularnego podążania za przewodnikiem (chociaż nie zawsze da się robić kroki do przodu, jednak czasem samo "nie-cofanie się" to też dużo)... wtedy łaska może działać
Przyłączam się do Twoich życzeń ) |
|
 |
Edyta94 |
Wysłany: Nie 18:05, 28 Gru 2008 Temat postu: |
|
Ja też miałam obawy czy poprosic tego ksiedza o kierownictwo, po pierwsze nie wiedzialam czy sie zgodzi tymbardziej ze słyszy sie ze wiekszosc 14 czy 15-letnich ma sklonnosci zakochiwania sie w starszych mężczyznach, z drugiej strony zazwyczaj nikogo nie sluchałam a tu musiałabym sie calkowicie otworzyc na drugiego czlowieka i mu zaufac, to wszystko jest naprawde trudne, ale teraz wcale tego nie zaluje, bo patrzac z drugiej strony to naprawde malo, tyle dalam od siebie a otrzymalam spokoj i szczescie i zycie w czystosci serca.
Życze wszystkim aby rowniez znaleźli swojego kierownika i spowiednika, ktore im pomoże wyjsc z kazdego bagna. |
|
 |
Basiek |
Wysłany: Sob 23:48, 27 Gru 2008 Temat postu: |
|
No tak... temat stałego spowiednika - wciąż mocno niedoceniany, jednak tak bardzo ważny...
Od 5 lat mam to szczęście aby być pod opieką tego samego spowiednika. I jestem przekonana, że jest wielka łaska.
Wbrew pozorom - niestety - to nie jest tak, że stały spowiednik chroni przed "większym grzeszeniem", ale jego obecność pozwala wydostać się ze znacznie większych pogubień niż "standardowe"... Od czasu mojego ostatniego postu w tym wątku wydarzyło się bardzo dużo w moim życiu... ale też wyjątkowo mocno mogłam w tym czasie odczuć Boże przebaczenie i dobroć, właśnie przez ręce i przez słowa mojego ojca duchowego
Na początku też nie było łatwo - i obawy przez poproszeniem o kierownictwo, i uzyskanie zgody ) Ale teraz wciąż dziękuję Bogu za niego...  |
|
 |
Edyta94 |
Wysłany: Pią 23:26, 26 Gru 2008 Temat postu: |
|
Ja również zawsze bałam się spowiedzi, mimo to że wiedziałam o obowiązującej księdza tajemnicy spowiedzi. Prawie nigdy nie widzialam ani nie odczuwalam co mi daje sakrament pokuty. Aż do czasu kiedy to rok temu trochę sie pogubilam i zaczęły sie nie ważne spowiedzi i grzech świętokradztwa. Wtedy zrozumiałam co straciłam, ile Jezus przeze mnie cierpiał. Dopiero po pół roku zdecydowałam sie aby coś z tym zrobić, że tak dalej zyc nie mozna. Zaczelam sie wiecej modlic i po krotkim czasie spotkalam ksiedza ktory mi bradzo pomogl nie tylko przy tej już waznej spowiedzi zreszta wciaz mi pomaga bo teraz jest moim stalym spowiednikiem i kierownikiem duchowym.
Czasami wystarczy naprawde nie wiele troche silnej woli, chęci przemiany, dalej pomoże nam Bóg. |
|
 |
kozik.madzia |
Wysłany: Czw 16:23, 09 Sie 2007 Temat postu: |
|
Wróciłam niedawno z rekolekcji ONŻ 1stopień i muszę powiedzieć, że dopiera tam zrozumiałam w pełni czym jest sakrament pokuty i pojednania, już nie ma we mnie 6tego lęku jak przedtem. Nawet zastanawiam się nad stałym spowiednikiem, ale jak na razie nie mam tyle odwagi, by poprosić księdza, by został moim stałym spowiednikiem i kierownikiem duchowym, ale każdego dnia modlę się o odwagę
Pzdr |
|
 |
Basiek |
Wysłany: Pią 12:15, 13 Lip 2007 Temat postu: |
|
Zwłaszcza w takiej sytuacji spowiedź ma sens...
Nawet jeśli następnym razem "mając ochotę" zatrzymasz się i nie wejdziesz w grzech ciężki choćby z tego powodu "co potem sobie ksiądz pomyśli"...
W czasie spowiedzi dostajesz ogromną łaskę, wzmocnienie. Niekoniecznie musisz je odczuwać, ale ono jest - tak jak miłość rodziców, na którą też nie zawsze zwraca się uwagę, mimo, że nie ustaje.
Dzięki tej łasce jest szansa, że zaczniesz przechodzić od "co ksiądz pomyśli" do "co Bóg pomyśli", a dalej "co Mu robię, co sobie robię..."... I tak krok po kroku możesz w końcu odkryć jego miłość - bezwarunkową, która nie czeka na Twoje potknięcia (bardziej lub mniej świadome)... Ale taka miłość, której wielkość odkrywasz i w końcu nie potrafisz przejść wobec niej obojętnie.
Wtedy sakramenty - znaki obecności Boga - stają się dla Ciebie nie przykrym obowiązkiem, ale momentem dotknięcia Boga, miłosnego uścisku. I wtedy coraz bardziej za Nim (i tymi momentami) tęsknisz, zamiast się bać.
Zawsze też pozostaje modlitwa prostym tekstem opartym na Ewangeli: "kocham więc nie muszę się bać"  |
|
 |
kozik.madzia |
Wysłany: Czw 22:26, 12 Lip 2007 Temat postu: |
|
margharite napisał: | naprawdę nie pojmuję skąd u niektórych tak ogromny lęk? |
Postanowiłam dorzucić swoje 3 grosze
Ja mam niesamowity lęk przed spowiedzią. Zdarza się, że w pierwszy czwartek miesiąca już od rana piję herbatki uspokajające, wiedząc, że w piątek pójdę do spowiedzi. Masakra. Nie mam nie wiadomo jakich grzechów, ale boję się co pomyśli sobie ksiądz. Heh... a ostatnio zaniedbuje spowiedź, gdyż stwierdziłam, ze to bez sensu. Spowiedź powinna mnie umacniać, powinna pomóc walczyć mi ze słabościami, a jest zupełnie odwrotnie.
Niekiedy po spowiedzi popełniam takie błędy <grzechy>, których normalnie nie zrobiłabym. Co raz częściej robie wiele rzeczy z premedytacją. Tzn. wiem, że dany czyn jest grzechem ciężkim, ale i tak go robie, bo akurat mam ochotę. I jak jest w tym momencie sens spowiedzi  |
|
 |
Dr_Enter |
Wysłany: Sob 13:07, 02 Cze 2007 Temat postu: Spowiedź |
|
Jest pewnie tak, że w naszej duchowej formacji w Kościele, na katechezie chyba się wystarczająco tego nie omawia. W homiliach i kazaniach księża chętniej wchodzą w tematy ogólno-moralne...
Poza tym chyba wielu ludzi nie ma zwyczaju robić zbyt częśto rachunku sumienia. Osoba nienawykła do przepraszania będzie miała problemy ze spowiedzią... (oczywiście nie kieruję tej uwgi do kogokolwiek z dyskutantów, myślę o wielu polskich katolikach którzy spowiadają się raz do roku) |
|
 |
lumen :) |
Wysłany: Pią 13:55, 01 Cze 2007 Temat postu: |
|
WOW! 3 godzinki to niezły czas Musiałaś mieć bardzo wyrozumiałego spowiednika
A tak serio... moja znajoma powiedziała mi że po tym kazaniu nie pójdzie (przez jakis czas) do spowiedzi więc...  |
|
 |
karher |
Wysłany: Pon 9:28, 28 Maj 2007 Temat postu: |
|
a myślisz że mi się podobało ?
nie...
napisałam dobra maksyma, do której trzeba by pewnie dążyć.
a że nie każdy tak potrafi czyt. np ja
to już inna bajka
bo to jest raczej dobry punkt wyjścia,
spowiedź może trwać dłużej, ale niektórzy pobijają rekordy.
parę lat temu pobiłam 3h  |
|
 |